środa, 4 marca 2015

Rozdział 5.



Drogi pamiętniku.
Nie wiem czy dobrze postępuję chcąc zmienić tak wiele rzeczy. Nie jestem pewna, jakie będą tego konsekwencje. Ponieważ muszą być, prawda? Nie ma niczego za darmo. W jakiś sposób będę musiała za to zapłacić. Tylko, w jaki? Na razie staram się o tym nie myśleć, chcę tylko uratować te niewinne osoby.
            Pamiętam jak „dzisiejszego” dnia pisałam w pamiętniku. Chciałam, aby ten dzień był inny – lepszy. Chciałam się uśmiechać, a mój uśmiech miał być wiarygodny. Miał mówić „wszystko gra, dziękuję”, „tak, czuję się o wiele lepiej”. Nie chciałam być już smutną córeczką, która straciła rodziców. Stwierdziłam, że zacznę od nowa, będę kimś innym. Sądziłam, że tylko w ten sposób mogę to przetrwać.
            Jednak teraz nie chcę być nikim innym, chcę być sobą. I jestem sobą. Mimo, że dzisiejszy dzień będzie trudny, ja niczego nie będę udawać. Owszem, na razie wiele rzeczy muszę ukrywać, ale kiedyś to się skończy. Mam tylko nadzieję, że szybciej niż później.
Twoja Elena.

            Wsadziłam pamiętnik do torby i podniosłam się z parapetu, na którym siedziałam. Wolnym krokiem podeszłam do toaletki i przejrzałam się w lustrze. Wyglądałam naprawdę nieźle. Proste włosy, delikatny makijaż i uśmiech. No właśnie uśmiech. Ostatnio dość często towarzyszył mojej osobie i mam przeczucie, że będzie jeszcze przez długi czas.
            Poprawiłam czerwoną bluzeczkę i udałam się do kuchni. Gdy tylko przekroczyłam próg pomieszczenia usłyszałam głos cioci:
   -Tosty. Mogę zrobić tosty- Uśmiechnęłam się pod nosem.
   -Podstawa to kawa, ciociu- Stwierdziłam patrząc na krzątającą się kobietę.
            W tym samym momencie do pomieszczenia wkroczył zaspany Jeremy. Ubrany w czarną koszulkę i tego samego koloru bluzę, jakby na potwierdzenie moich słów, zapytał:
   -Jest kawa?
   -To wasz pierwszy dzień w szkole, a ja się totalnie nie przygotowałam- Mruknęła Jenna, grzebiąc w torebce. -Pieniądze na lunch- Dodała podając nam gotówkę.
   -Nie potrzebuje- Odpowiedziałam. Miałam jeszcze dużo czasu, więc spokojnie zdążę zrobić sobie kanapki. Natomiast Jeremy bez słowa wziął pieniądze.
   -Coś jeszcze? Ołówek HB? O czymś zapomniałam?- Dopytywała się ciocia. Zmierzyliśmy ją wymownym spojrzeniem.
   -Masz dzisiaj wielką prezentację?- Zapytałam po chwili milczenia.
   -Mam się spotkać z moim doradcą za…- Spojrzała na nadgarstek. –Chwilę- Dodała zaskoczona. -Cholera- Szepnęła pod nosem.
   -Idź. Poradzimy sobie- Spojrzałam na nią pocieszająco.
Jenna uśmiechnęła się wdzięcznie, złapała torbę i wyleciała z domu trzaskając drzwiami. Spojrzałam zaniepokojona na Jeremy’ego.
   -W porządku?- Zapytałam. Był wyjątkowo milczący.
   -Nie zaczynaj- Mruknął pod nosem i opuścił kuchnie.
            Oparłam się rękami o blat. Martwiłam się. Nie potrafiłam do niego dotrzeć. A on nie przejmował się niczym. To prawda, odpuściłam mu w wakacje, ale w roku szkolnym nie ma opcji żeby ćpał.

***

            Droga do szkoły. Niby zawsze taka sama, a w towarzystwie pewnych osób potrafi być całkiem urozmaicona. Jechałam właśnie z Bonnie jej niebieskim samochodzikiem. Tak jak zawsze rozmawiałyśmy o wszystkim, szczerze, bez owijania w bawełnę.
   -Babcia mówi, że jestem medium- Zaśmiała się mulatka. –Nasi przodkowie pochodzą z Salem, co jest nieco szalone, wiem. Ale ciągle o tym mówi, może powinna pójść do domu starców. Ale potem zaczęłam myśleć, przewidziałam Obamę i Heatha Ledgera i nadal uważam, że Floryda się rozpadnie na małe wyspy wypoczynkowe- Nie miałam pomysłu jak skomentować wywody Bonnie, zwłaszcza, że były one w pełni prawdziwe, dlatego utkwiłam wzrok w szybie i udałam zamyślenie. –Elena! Wracaj na ziemię.
   -Znowu to zrobiłam, prawda?- Zapytałam. Cóż, gdy nie chciałam odpowiadać na jakieś pytanie zawsze stosowałam tę metodę. Przynajmniej miałam więcej czasu na zastanowienie się nad odpowiedzią. –Przepraszam, Bonnie. Mówiłaś mi, że…
   -Że teraz jestem medium- Odpowiedziała z udawaną dumą.
   -Akurat. To przepowiedz coś. Coś dotyczącego mnie- Podpuściłam ją.
   -Widzę…
Nie zdążyła dokończyć, ponieważ coś gwałtownie uderzyło w szybę. Tym czymś okazał się czarny jak smoła kruk. Przerażone, z piskiem opon zatrzymałyśmy się.
   -Co to było?- Zapytała mulatka. –O mój Boże. Elena, nic ci nie jest?
   -W porządku. Wszystko gra- Odpowiedziałam z mocno bijącym sercem.
   -To był jakiś ptak, czy coś. Pojawił się znikąd- Tłumaczyła.
   -Nie mogę bać się jazdy samochodem do końca życia- Tak to prawda. Przestraszyłam się. Może nie tak jak wcześniej, ale obawa wciąż gdzieś we mnie mieszkała. Bonnie uśmiechnęła się pocieszająco.
   -Przewiduję, że ten rok będzie odlotowy. Przewiduję, że smutne i ponure czasy się skończyły. I że będziesz niesamowicie szczęśliwa- Jeżeli się postaram i wszystko się uda te słowa staną się realne. Staną się rzeczywistością.
            Odjeżdżając zauważyłam jeszcze kruka siedzącego, jak gdyby nigdy nic na znaku drogowym.

***

            Weszłyśmy do szkoły. Bonnie paplała jak najęta. A ja w niej to uwielbiałam. Była taka beztroska.
   -Poważny brak wolnych facetów. Spójrz na zasłonę prysznicową w Kelly Beach. Wygląda seksownie. Nadal mogę mówić „ciota”?- Gęba jej się nie zamykała.
   -Nie, to już skończone- Teatralnie westchnęłam.
   -Znajdź sobie faceta, że tak się wyrażę. Pracowity rok- Bonnie utkwiła wzrok w kimś za mną. Automatycznie się odwróciłam. Jak się okazało stał tam Matt. W tym samym momencie unieśliśmy rękę w geście powitania.
   -Dobrze że wszystko wyjaśniliśmy- Mruknęłam do Bonnie.
   -Nie bądź taka pewna. Jak na mój gust to oznacza „rzuciłaś mnie, ale jestem zbyt opanowany, żeby to pokazać, lecz potajemnie słucham największych hitów Air Suplly”.
   -Elena!- Niespodziewanie pojawiła się Caroline i z impetem wpadła w moje ramiona. –Jak się masz? Tak dobrze cię widzieć.
   -Wszystko gra- Uśmiechnęłam się. –Dziękuję.
   -A ty Bonnie?
   -Tak samo- Odparła automatycznie mulatka.
   -Zobaczymy się później?- Kolejne pytanie, gnającej już w przeciwną stronę blondynki.
   -Dobra. Pa- Odpowiedziałam równocześnie z Bonnie.
            Zaśmiałyśmy się i ruszyłyśmy w kierunku sekretariatu. Nagle poczułam dłoń na ramieniu.
   -Zaczekaj, kto to?- Zapytała czarownica, wskazując na wysokiego chłopaka w czarnej skórze stojącego za szklaną ścianą sekretariatu.
   -Nie mam pojęcia- Skłamałam. -Widzę jedynie plecy.
   -Seksowny- Stwierdziła mulatka. Zaśmiałam się, zwłaszcza, że miałam świadomość, iż Stefan wszystko słyszy. –Czuję, że to romantyk z Seattle i gra na gitarze- Kolejne parsknięcie śmiechem.
   -Naprawdę będziesz bawiła się w medium dopóki nie trafisz na mieliznę?- Zapytałam rozbawiona.
   -Mniej więcej- Odparła pewnie.
   -Jeremy, niezły towar, stary- Usłyszałam odległy głos i zauważyłam brata wchodzącego do męskiej toalety.
   -Zaraz wracam- Mruknęłam do Bonnie. Ta tylko popatrzyła na mnie ze zrozumieniem.
            Jak najszybciej pobiegłam za Jeremy’m. Gwałtownie otworzyłam drzwi. Stał przy lustrze wlewając sobie jakieś krople do oczu. Szybkim krokiem podeszłam do brata chwytając do pod brodą.
   -Pierwszy dzień w szkole i już się zjarałeś- Powiedziałam z wyrzutem.
   -Wcale nie- Starał się bronić.
   -Gdzie to masz? Przy sobie?- Obstawałam przy swoim.
   -Przestań dobra? Musisz wyluzować, w porządku?
   -Wyluzować? Co to ma być? Gadka ćpuna? Koleś jesteś taki świetny- Stwierdziłam z sarkazmem.
   -Przestań! Nic nie mam. Odbiło ci?
   -Jeszcze mnie takiej nie widziałeś, Jeremy! Dałam ci spokój na czas wakacji, ale nie będę dalej patrzeć, jak rujnujesz sobie życie- Chciał wyjść. Powstrzymałam go. –Nie, nie. Wiesz co? Spoko. Rob tak dalej. Ale wiedz, że za każdym razem będę ci psuła frajdę, rozumiesz?- Brak odzewu. Cisza, wypełniła całe pomieszczenie. Spojrzałam w oczy brata. –Jeremy, wiem, kim jesteś. Teraz nie jesteś sobą. Więc przestań taki być.
   -Daruj sobie- Powiedział tylko i widocznie wściekły wyszedł, zostawiając mnie samą. Westchnęłam głośno.
            Byłam tak rozkojarzona, że zupełnie zapomniałam, iż zaraz zderzę się ze Stefanem. Ściślej mówiąc przypomniałam sobie o tym w momencie gdy otworzyłam drzwi, a ktoś wpadł we mnie.
   -Przepraszam- Usłyszałam znajomy głos. –Czy to męska łazienka?- Spojrzałam na drzwi.
   -Tak. Ja tylko…-Starałam się wytłumaczyć. -Problemy z bratem- Rzuciłam i nie czekając na odpowiedź, wyminęłam Stefana ruszając na lekcje.

***

   -Kiedy nasz kraj dołączył do Konfederacji w 1861 roku, wywołało to ogromne napięcie…
Starałam się skupić na słowach nauczyciela, ale coś skutecznie mi to uniemożliwiało. Ściślej mówiąc ktoś. Otóż Stefan cały czas wpatrywał się w moją osobę, a ja tylko myślałam, jak delikatnie mu oznajmić, że nie jestem zainteresowana. Że jedyne na co może liczyć to przyjaźń. Moje rozmyślania przerwała wibracja telefonu. Ukradkiem wyciągnęłam go z kieszeni.
Bonnie:
Przystojniak gapi się na ciebie.
            Westchnęłam cicho i z niedowierzaniem pokręciłam głową. Nie będzie łatwo, ale jakoś przetrwam ten dzień.

***

            Po szkole jak zawsze udałam się na cmentarz, do rodziców. Usiadłam na trawie i wyciągnęłam pamiętnik. Teraz tylko jemu mogę powiedzieć wszystko, co leży mi na sercu.

Drogi pamiętniku,
Jakoś przetrwałam ten dzień. Zostało tylko spotkanie z Alaric’em. Boli mnie to, że nie mogę być szczera. Ale co by zrobili moi bliscy? Chyba od razu wysłali do specjalisty. Całe szczęście, jestem lepszą aktorką niż myślałam. Nikt się nie zorientował. Mam nadzieję, że tak zostanie. Przynajmniej na razie.
Trzymaj kciuki.
Elena.

            Podniosłam wzrok na nagrobek rodziców. Choć minęło już tyle czasu to dalej było dla mnie trudne. Wiedzieć, że już ich nie zobaczę. Ale muszę żyć. Oni by tego chcieli.
            Niespodziewanie na granicie przysiadł czarny kruk. Poczułam uścisk w sercu. Tym razem nie będę uciekać, nawet jeżeli Damon będzie próbował mnie wystraszyć. A wiem, że będzie.
   -No dobra- Mruknęłam. -Cześć ptaku.
            Ptak tylko wpatrywał się we mnie wielkimi oczyma. Przełknęłam głośniej ślinę i schowałam pamiętnik z powrotem do torby.
Zaczęło robić się nieprzyjemnie. Gęsta mgła, która pojawiła się znikąd pochłaniała wszystko co napotkała. Wkrótce cała okolica była przysłonięta przez mleczną chmurę. Podniosłam się z miejsca.
   -Nie mam ochoty na gierki. Wyjdź i powiedz czego chcesz- Powiedziałam tonem nieznoszącym sprzeciwu.
            Nie musiałam długo czekać, ponieważ z nicości wyłoniła się ciemna postać. Skórzana kurtka, czarne jeansy, czarne włosy powiewające na wietrze i niebezpieczny błysk w niebieskich oczach. Jednym słowem - Damon.
   -Boże, znowu ty?- Zapytałam, krzyżując ręce na piersi.
   -Też się cieszę, że cię widzę- Stwierdził uśmiechając się złośliwie. Wywróciłam oczami.
   -Czego chcesz?- Przeszłam do rzeczy.
   -Ja?- Zapytał z udawanym zdziwieniem. –Niczego- Przybliżył się do mnie. -Po prostu zobaczyłem nową znajomą i chciałem się przywitać.
   -Więc witaj… I żegnaj- Mruknęłam z udawaną obojętnością, z całej siły próbując uspokoić rozszalałe serce.
Wzięłam głęboki wdech, po czym chciałam go wyminąć. Jednak uniemożliwił mi to silny uścisk na ramieniu.
   -Dokąd to?- Zapytał urażony.
   -Wybacz, spieszę się- Odpowiedziałam automatycznie.
   -Pozwól chociaż, że się przedstawię. Tak jak należy.
            Nie wiedziałam, co o tym myśleć. Damon w miarę miły. To nowość, zwłaszcza dla Damona z wyłączonymi uczuciami. Coś knuł, miał plan i to mnie przerażało. Ale z drugiej strony… Wcześniej nie posiadał żadnego destrukcyjnego planu. A jedynie pomysły, które prawie nigdy nie kończyły się tak jak miały.
   -W porządku- Odpowiedziałam w końcu.
   -Jestem Damon- Wyciągnął dłoń w moim kierunku.
Po krótkim zastanowieniu uścisnęłam ją. A on tak jak ostatnim razem, podniósł moją rękę i delikatnie ucałował jej wierzch. Poczułam gulę w gardle.
   -Elena- Wykrztusiłam. –A teraz przepraszam. Muszę iść- Wyrwałam rękę z jego uścisku i szybkim krokiem ruszyłam do mystic grilla, na spotkanie z Alaric’em.



Witam wszystkich nowym rozdziałem :)
Wiem, jest prawie identyczny, jak pierwszy odcinek  "pamiętników wampirów".
Zmieniłam parę kwestii, jednak niewiele.
W każdym razie chyba nie jest źle.
Chciałam wam bardzo podziękować za komentarze :*
A i na jeden z nich właśnie odpowiem.
Otóż chodziło o to skąd Damon znał imię Eleny w poprzednim rodziale.
Ogólem można to wytłumaczyć w dwojaki sposób.
Pierwszy: Damon jako kruk, podsłuchał jak ktoś tak nazywa Elenę.
I drugi (ten według mnie ważniejszy) Damon spotkał Elenę przed wypadkiem. 
Życzył jej wtedy wszytkiego dobrego, żeby odnalazła wszytko, czego pragnie.
Nie będę się szczegółowo rozpisywać na ten temat :P
Mam nadzieję, że pomogłam :)
To chyba wszytko z mojej strony.
Chciałam jeszcze przeprosić za odstępy czasowe między rozdziałami i jeszcze raz bardzo podziękować za komentarze :)
Pozdrawiam serdecznie :) Buziaczki :*